Mało czasu rano,wolę się wyspać, nie chce mi się malować, ale jednak chcę jakoś wyglądać….
Chyba każda z nas zna to uczucie. U mnie dodatkowo ten problem, że okazało się, że jestem uczulona na klej do rzęs, a bez nich czuje się dość łysa. 😌
U kosmetyczki kleje mocniejsze, więc to też nie wchodzi w grę, a codziennie nosiłam chyba wszystkim znane połówki rzęs od Ardell. 🥰
Znalazłam dla nich alternatywę, która pozwala mi się cieszyć ulubionym efektem, a mianowicie połówki rzęs mocowane na magnesach, czyli inaczej mówiąc „magnetyczne połówki” 😍

Sztuczne połówki na pasku dają efekt ostatnio bardzo modnego foxy eye, czyli „lisiego oka”.
Efekt ten ma na celu wizualnie podnieść opadającą powiekę. Trend ten totalnie opanował makijażowego instagrama. Ja sama dałam się ponieść 😅 Wstawiam Wam fotki, jeśli nie wiecie co to za trend:


Jak widzicie spojrzenie jest mocno wyciągnięte, a wszystko przez to, że cała uwaga skupia się na zewnętrznym kąciku. W wewnętrznym kąciku są jedynie delikatnie wytuszowane naturalne rzęsy 😍

Połówki rzęs magnetycznych to również dla mnie wygoda. Szczególnie te magnetyczne, z którymi się ostatnio pokochałam. Nakładanie ich zajmuje kilka sekund, bo nie trzeba kombinować z klejem, ani czekać aż wyschnie.
W porannym makijażu robię brwi, tuszuję rzęsy, nakładam na pęsetkę połówki i jednym klikiem mam lisie spojrzenie. Plus magnetycznych rzęs jest taki, że nie zsuną się ani nie odkleją jak te zwykłe. 🥳
Ta nowość zdecydowanie zrewolucjonizowała i uratowała mój codzienny makijaż. Okazało się nawet, że jest to dla mnie ułatwienie. 👌

Najbardziej polecam właśnie dokupić sobie pęsetkę, bo nałożenie rzęsek z nią to kilka sekund. Podlinkuję Wam stronkę, z której zamawiam połówki. 🙌
Według mnie lepiej kupić jedne a porządne niż jakieś wątpliwej jakości z Aliexpress. Zapraszam Was do pisania swoich recenzji jak już je kupicie 😍